04 I O tym co, a właściwie kto skłonił mnie do pójścia do psychiatry.



W swoim telefonie mam od kilku lat listę objawów, którą spisałam przed moją pierwszą wizytą u psychiatry. Oczywiście będąc typem perfekcjonistki lista musiała być, bo jak to tak iść nieprzygotowaną. Nie skasowałam jej do dzisiaj.

Ale wróćmy do tego co mnie skłoniło by wykonać telefon i się umówić na wizytę. W czasie, do którego wracam teraz myślami zawodowo byłam w okresie przejściowym - rzuciłam dobrze płatną pracę na wysokim stanowisku, zaczęłam swój mały biznes. Syn miał 8 lat, więc odzyskałam trochę siebie i czas. Wydawałoby się, że fajna zmiana i optymistyczne perspektywy.

Któregoś dnia zadzwonił do mnie mój przyjaciel. Jechał akurat na narty do Austrii, więc miał dużo czasu. Rozmawialiśmy ponad 2 godziny. Podczas tej rozmowy ja przechodziłam od ataków lęku i płaczu, do agresji i krzyku, po śmiech. W pewnym momencie zapadła cisza i mój przyjaciel mówi "Wiesz co Dorotka? Proszę pójdź do psychiatry." Mnie zatkało. Po chwili mówię "No dzięki za szczerość, to mnie podniosłeś na duchu." Na co on "Straciłem już tatę i nie chciałbym stracić też Ciebie. Pójdź, proszę...".

Skończyłam rozmowę i idę do mojego partnera "Wiesz co powiedział mi B.? Bym poszła do psychiatry." "To idź Kochanie" - odpowiedział. Wtedy zdałam sobie sprawę, że może rzeczywiście mój stan nie jest normalny, skoro tak mi bliskie osoby coś niepokoi.

Poszłam. Czułam się dziwnie. Bo jak to - ja, taka dzielna, obowiązkowa, perfekcjonistka, troskliwa mama, ogarniająca wszystko w tempie błyskawicy idę do psychiatry? Psyyychiaaaatryyy?

Moja lekarka okazała się bardzo energiczną, uśmiechniętą osobą, konkretną i mówiącą prosto z mostu co myśli. Mój stereotyp psychiatry jako groźnego, wycofanego i chłodno obserwującego padł. Uff.

Wizyta godzinna. Obszerny wywiad lekarki (nawet o tatuaże pytała - no mam i to wielkie). No i do tego moja lista. Oto ona:

  • Permanentne zmęczenie. 
  • Nerwowość. Napady złości i krzyk, płacz (przesadzone i często o drobiazgi). Wyładowywanie się w domu na bliskich.
  • Huśtawki nastrojów.
  • Pretensje do partnera (o wszystko).
  • Bezsenność i problemy ze snem. Budzenie się o tej samej porze (u mnie 02:40) i niemożność zaśnięcia ponownie.
  • Poczucie, że wszystko Cię przytłacza, że nie dźwigasz, nie dajesz rady i tracisz kontrolę.
  • Poczucie winy. Wyrzuty sumienia.
  • Wrażenie, że wszystko jest bez sensu.
  • Brak motywacji i ochoty na cokolwiek (zrobienie prania mnie przerastało).
  • Chęć schowania się w czarną dziurę, by wszyscy dali mi spokój.
  • Niemoc. Bezczynne weekendy w łóżku, bez chęci wyjścia.
  • Widzenie wszystkiego w ciemnych barwach. Snucie czarnych scenariuszy. 
  • Chęć zaśnięcia i obudzenia się jak już się wszystko ułoży.
  • Brak motywacji do pracy. Poczucie wypalenia.
  • To, że nie cieszy mnie już coś, co mnie do tej pory cieszyło, sprawiało przyjemność.
  • Kompulsywne zakupy, by sobie poprawić humor, po których przychodzi ból brzucha i wyrzuty sumienia (miałam 10 szminek i wszystkie praktycznie w identycznym kolorze...). 
  • Smutek (jak już zdjęłam wieczorem maskę uśmiechniętej i energicznej ogarniaczki).
  • Napady lęku (u mnie tzw. gula w brzuchu, duszność, ścisk gardła).
  • Choroby w wolny dzień, urlop, weekend - choroby psychosomatyczne (byłam chora na każdym urlopie; w piątki potrafiłam dostać gorączki 38,5 st. bez innych objawów, która mijała magicznie w niedzielę wieczorem).
  • Częste bóle głowy lub migreny.
  • Niska samoocena.
  • Praca ponad miarę.
  • Ciągły stres.
  • Brak apetytu. Jedzenie byle jak. Cuuuukier.
I to wszystko już od lat.

Diagnoza? Stany lękowe, nerwica, depresja. Zalecenia? Farmakoterapia i psychoterapia raz w tygodniu, od już. Wcisnęło mnie w fotel. Jestem chora. Ja. Niezatapialna. Jestem chora...

Leki... "Czy naprawdę muszę brać tę chemię? Może ja dam radę jakoś inaczej?" - pytam. "Pani Doroto, czy jak ma Pani chory żołądek to Pani go leczy? No tak, prawda? A czy jak miałaby Pani zawał, to też chciałaby Pani sobie z nim sama poradzić? Mózg to taki sam organ jak każdy inny i jego też się leczy. Proszę dać sobie pomóc." Wzięłam receptę i umówiłam się na psychoterapię jeszcze na ten sam tydzień.

Po co to wszystko Wam opisałam? Byście nie lekceważyli pewnych objawów. 

Bardzo trudno jest przyznać przed sobą (przynajmniej mnie), że coś jest jednak nie tak. Ale warto, bo zaniedbanie może skończyć się źle.

Zatrzymaj się na chwilę i zastanów, czy coś z mojej listy poruszyło jakąś strunę, czy zaniepokoiło Cię lub zastanowiło. Jak masz wątpliwości, to porozmawiaj ze specjalistą, proszę. Najwyżej dowiesz się, że to nic strasznego, ale lepiej wiedzieć i dać sobie pomóc. To nie wstyd. To nie oznacza, że jesteś gorsza/y. 

Depresja jest częścią mnie. Nie walczę, ale opiekuję się sobą. Bywa różnie i ta lista jest nadal w części aktualna, ale obserwuję siebie w chwilach lepszych i gorszych, i daję sobie pomagać.

Dbajcie o siebie i swoich bliskich,

Dorota




Photo by Anthony Tran on Unsplash

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

05 I Małe rzeczy. O tym jak zwolniłam i co trzyma mnie na powierzchni.

01 I Cześć! O tym dlaczego piszę i czego się tutaj możesz spodziewać.